Budżet 5000 zł na Google Ads to dla wielu firm usługowych punkt zwrotny: już nie „testujemy po trochu”, ale nadal nie jesteśmy w lidze nieograniczonych kampanii. Z rozmów z klientami we Wrocławiu i z całej Polski wiem, że największy błąd nie polega na tym, że budżet jest za mały — tylko że jest źle rozplanowany. Poniżej pokazuję, jak podejść do tego praktycznie, żeby 5000 zł pracowało na realne zapytania, a nie na ładne wykresy.
W firmach usługowych budżet Google Ads nie jest „paliwem do kliknięć”. To narzędzie do kupowania intencji — a intencje w usługach są kapryśne. Jednego dnia ktoś szuka „hydraulik 24h”, bo cieknie rura, a drugiego dnia „klimatyzacja montaż Wrocław”, bo planuje inwestycję na wiosnę. Dlatego plan na 5000 zł powinien być zrobiony tak, żeby budżet nie rozmył się w zbyt wielu kierunkach, a jednocześnie dawał kontrolę nad tym, co naprawdę przynosi zapytania.
W tym artykule opisuję podejście, które stosujemy w Advertio przy układaniu kampanii dla usług (od gabinetów medycznych, przez firmy budowlane, po B2B). Nie ma tu jednej magicznej proporcji dla wszystkich — są za to zasady, które pozwalają z tych 5000 zł wycisnąć maksimum i uniknąć typowych strat.
Najpierw fundament: co właściwie ma „dowieźć” kampania?
Zanim podzielisz 5000 zł na kampanie, doprecyzuj, co jest dla Ciebie sukcesem. W usługach to zwykle jedno z trzech:
- telefon (najczęściej w usługach pilnych i lokalnych),
- formularz (wyceny, konsultacje, zapytania),
- rezerwacja (np. gabinety, usługi beauty, serwisy).
W praktyce różnica jest ogromna. Ten sam budżet 5000 zł może dać 60 telefonów w branży „awaryjnej” albo 12 formularzy w usługach premium, które wymagają dłuższego namysłu. Jeśli cel jest rozmyty („więcej klientów”), kampania zaczyna optymalizować się pod przypadkowe sygnały.
Druga rzecz: zakres terytorialny. Dla wielu firm z Wrocławia naturalny jest start od miasta i okolic. Czasem jednak lepiej zawęzić obszar do 5–10 km od siedziby, bo dojazdy i dostępność terminów robią swoje. Zdarza się, że klient upiera się na „całe województwo”, a potem w praktyce odrzuca połowę leadów, bo są zbyt daleko. Google to widzi (pośrednio) w jakości konwersji i kampania zaczyna się dławić.
Budżet 5000 zł: jak ja go dzielę w firmie usługowej (szkielet)
Przy 5000 zł miesięcznie kluczowa jest prostota. Zbyt dużo kampanii i typów ruchu zwykle kończy się tym, że nic nie dostaje dość budżetu, by „zebrać dane” i ustabilizować wyniki. Dobrze działa układ: Search jako trzon, do tego element ochronny (brand) oraz mały komponent na testy/remarketing, ale dopiero gdy pomiar działa.
| Element | Proponowany udział | Po co? |
|---|---|---|
| Search – frazy usługowe (non-brand) | 60–75% | Ruch o najwyższej intencji (ktoś aktywnie szuka usługi) |
| Search – kampania brandowa | 5–10% | Ochrona marki, kontrola kosztu i treści reklam |
| Testy (np. Performance Max lub dodatkowa grupa usług) | 10–20% | Bezpieczne uczenie się: nowe zapytania, nowe segmenty |
| Remarketing (jeśli ma sens) | 0–10% | Domykanie decyzji, przypomnienie, ale nie kosztem Search |
Jeśli mam być brutalnie szczery: przy 5000 zł w usługach Display bardzo często nie jest priorytetem. Owszem, da się nim „nabijać” ruch i czasem nawet ładne CTR-y, ale w leadach bywa to loteria — szczególnie bez dobrego filtrowania odbiorców i bez twardego pomiaru jakości.
1) Search non-brand: główny silnik (3000–3750 zł)
To tutaj dzieje się najwięcej dobrego… i najwięcej złego, jeśli kampania jest źle poukładana. Search na frazy usługowe działa jak przechwytywanie popytu: użytkownik deklaruje potrzebę, a Ty podstawiasz się z ofertą.
Jak dzielić budżet wewnątrz Search?
Najprostszy i często najskuteczniejszy podział to:
- 60–70% budżetu na 1–2 najważniejsze usługi (te, które są najbardziej rentowne albo mają najkrótszy cykl decyzji),
- 20–30% na usługi dodatkowe / „długi ogon” (bardziej szczegółowe zapytania),
- 10% na eksperymenty w ramach Search (nowe frazy, nowe dopasowania, nowe komunikaty).
Przykład z życia: firma od instalacji klimatyzacji chciała promować „klimatyzacja”, „pompy ciepła” i „rekuperacja” równolegle tym samym budżetem. Efekt? Każdy temat dostawał za mało, a algorytm rzucał budżetem tam, gdzie akurat pojawiały się najtańsze kliknięcia (niekoniecznie najlepsze leady). Po zawężeniu na 2 miesiące do samej klimatyzacji i montażu (z dobrym filtrem lokalizacji) leady się ustabilizowały, a dopiero potem dokładaliśmy kolejne usługi.
Dopasowania słów kluczowych: mniej „szeroko”, więcej kontroli
W usługach lokalnych szerokie dopasowanie potrafi działać, ale dopiero gdy:
- masz sensowną liczbę konwersji,
- masz ogarnięte wykluczenia,
- formularz/telefon są dobrze mierzone,
- realnie odbierasz leady i nie odrzucasz masowo (bo to psuje sygnały).
W wielu kontach po audycie widzimy ten schemat: „Szeroko” bez kontroli → mnóstwo zapytań typu „praca”, „kurs”, „ile zarabia”, „za darmo”, „OLX” → budżet spala się szybciej niż cierpliwość właściciela. Dlatego startowo zwykle idziemy w dopasowanie ścisłe i do wyrażenia, a szerokie dopiero jako kontrolowany test.
Struktura reklam: nie komplikuj, ale też nie rób jednej szuflady na wszystko
Przy 5000 zł miesięcznie częsty błąd to 20 grup reklam po 3 słowa kluczowe. Brzmi „profesjonalnie”, ale kampania nie ma danych, a Ty nie widzisz trendów. Z drugiej strony „jedna grupa na wszystko” utrudnia dopasowanie komunikatu.
Dobry kompromis: 3–6 grup reklam, każda pod spójny temat (np. „usługa + miasto”, „awaria 24h”, „montaż”, „serwis”). W reklamach mocno eksponuj element, który realnie odróżnia firmę: terminy, dojazd, gwarancja, wycena, specjalizacja.
2) Kampania brandowa: mały budżet, duża kontrola (250–500 zł)
Brand (czyli reklamy na nazwę firmy) bywa pomijany, bo „przecież jak ktoś wpisuje nazwę, to i tak wejdzie”. Tylko że w praktyce:
- czasem konkurencja licytuje na Twoją nazwę,
- czasem Google podmienia wynik mapą/porównywarkami i organic nie jest pierwszy,
- czasem użytkownik wpisuje nazwę, ale szuka telefonu — reklama może mu to ułatwić.
Brand to też dobry „barometr”: jeśli nagle rośnie liczba wyszukiwań marki, często oznacza to, że reszta działa (SEO, polecenia, social, offline). A koszt zwykle jest niski, więc te 5–10% budżetu rzadko boli.
3) Testy: gdzie warto „przepalać” mądrze (500–1000 zł)
W słowie „test” kryje się pułapka. Test nie oznacza „wrzucam Performance Max i zobaczymy”. Test oznacza hipotezę i kryterium, po którym wiesz, czy coś dowozi.
Co testujemy najczęściej w firmach usługowych przy 5000 zł?
- Nowy segment zapytań (np. „naprawa” vs „montaż”),
- Inny obszar geograficzny (np. dodatkowe dzielnice, sąsiednia miejscowość),
- Inny model rozliczenia (maksymalizacja konwersji vs docelowy CPA, gdy są dane),
- Nowa strona docelowa pod usługę, zamiast kierowania na stronę główną.
Performance Max? Bywa skuteczne, ale w usługach potrafi „pójść” w dziwne strony, jeśli nie ma dobrych sygnałów konwersji. Jeżeli dopiero zaczynasz, często lepiej przeznaczyć budżet testowy na rozszerzenie Search o nowe tematy i dopiero później odpalić PMax jako drugi krok.
4) Remarketing: tylko jeśli masz co domykać (0–500 zł)
Remarketing w usługach działa najlepiej, gdy:
- masz dłuższy proces decyzyjny (np. remonty, B2B, usługi premium),
- użytkownik wraca 2–3 razy na stronę zanim zadzwoni,
- masz sensowny ruch (kilkaset+ użytkowników miesięcznie na danej usłudze).
Jeśli Twoje usługi są „pilne” (np. awarie), remarketing często jest dodatkiem, a nie głównym źródłem leadów. Wtedy lepiej dopchnąć Search.
Nie da się dobrze wydać 5000 zł bez pomiaru: GA4 i konwersje
To jest ten moment, w którym jako praktyk muszę powiedzieć wprost: bez poprawnego pomiaru można prowadzić kampanię, ale nie da się jej dobrze optymalizować. A przy 5000 zł każdy błąd pomiaru kosztuje proporcjonalnie więcej.
W usługach najczęściej konfigurujemy:
- połączenia telefoniczne (kliknięcie w numer z mobile, a czasem też połączenia z reklamy),
- wysłanie formularza (nie „klik w przycisk”, tylko realny sukces),
- klik w e-mail / WhatsApp (jeśli używane),
- mikro-konwersje (np. wejście na stronę „cennik”, ale ostrożnie).
Jeśli chcesz, żeby to było wdrożone porządnie i „na lata”, a nie jako prowizorka, naturalnym krokiem jest sensowne wdrożenie Google Analytics (GA4 + zdarzenia + integracje). Różnica między „coś tam zlicza” a „zlicza właściwie” to często różnica między kampanią skalowalną a kampanią, którą co miesiąc trzeba ratować.
Landing page i strona: najtańsza optymalizacja bywa poza Google Ads
To może zabrzmieć przewrotnie, ale przy budżecie 5000 zł największy wzrost liczby leadów czasem robi nie zmiana stawek, tylko poprawa strony. Widziałem sytuacje, gdzie kampania była „w miarę” ustawiona, ale:
- formularz był za długi (9 pól, obowiązkowe wszystko),
- na mobile numer telefonu był mały i nieklikalny,
- strona ładowała się 6–8 sekund,
- oferta była opisana ogólnikami bez konkretów (zakres, terminy, cennik od…)
W usługach lokalnych strona powinna być szybka, czytelna i „na temat”. Jeśli planujesz przebudowę lub nową stronę, warto to zrobić z myślą o leadach, a nie tylko o wyglądzie — tu pomocne bywa profesjonalne tworzenie stron Wrocław, gdzie w projekcie uwzględnia się realne scenariusze: telefon w biegu, szybka wycena, jasne CTA, sekcja z realizacjami i zasięgiem działania.
Jak rozplanować budżet w czasie: tygodnie, dni i godziny
5000 zł miesięcznie to średnio ok. 166 zł dziennie. I tu pojawia się praktyczny problem: jeśli Twoja branża ma drogie kliknięcia, dzienny budżet potrafi skończyć się o 12:00. Z kolei jeśli dasz za mało, kampania „nie wystartuje” i będzie miała problem z uczeniem.
Co zwykle robimy:
- start bez agresywnego harmonogramu (żeby zebrać dane),
- po 2–3 tygodniach sprawdzamy godziny i dni z najlepszym współczynnikiem konwersji,
- jeśli są wyraźne różnice, wprowadzamy harmonogram i korekty stawek/strategii.
Anegdota: klient z usługą B2B uparcie chciał reklam w weekend, bo „wtedy ludzie mają czas”. Tyle że leady z weekendu były niemal zawsze przypadkowe, a te z poniedziałku–środy miały wyższą jakość i kończyły się podpisanymi umowami. Po miesiącu harmonogram sam się obronił w liczbach.
Budżet a strategia ustalania stawek: czego się trzymać przy 5000 zł?
Jeśli konto jest nowe lub ma mało danych, często zaczynamy od podejścia, które daje kontrolę i pozwala zebrać sensowne sygnały. Dopiero potem wchodzimy w bardziej zaawansowane strategie automatyczne.
W praktyce:
- Na starcie sprawdza się maksymalizacja liczby kliknięć z limitem CPC (krótko, do zebrania danych) albo od razu maksymalizacja konwersji, jeśli konwersje są mierzone poprawnie.
- Docelowy CPA (tCPA) ma sens, gdy jest już stabilna liczba konwersji i wiesz, jaka cena leada jest akceptowalna.
Najgorszy wariant, jaki regularnie widzę po „szybkich wdrożeniach”: ustawione tCPA bez danych, do tego szerokie dopasowania i brak wykluczeń. Kampania zaczyna walczyć sama ze sobą — i zwykle przegrywa.
Najczęstsze błędy przy 5000 zł (i jak ich uniknąć)
1) Za dużo typów kampanii naraz
Search, Display, PMax, YouTube, Discovery… brzmi ambitnie, tylko budżet się rozcieńcza. Lepiej mieć 1–2 mocne kampanie Search i jedną na testy niż pięć niedożywionych.
2) Brak wykluczeń i brak kontroli nad zapytaniami
W usługach lista wykluczających to nie dodatek. To tarcza. „Darmowe”, „praca”, „kurs”, „szablon”, „jak zrobić” — te słowa potrafią zjeść tygodniowy budżet.
3) Liczenie „leadów” bez jakości
Jeśli 20 formularzy miesięcznie oznacza 15 zapytań typu „a ile kosztuje” bez podania danych i 5 realnych rozmów, to kampania wygląda dobrze tylko w raporcie. Dlatego warto wprowadzić proste zasady kwalifikacji i obserwować jakość (np. w CRM, arkuszu, nawet ręcznie).
4) Strona niedostosowana do intencji
Reklama obiecuje „montaż w 7 dni”, a landing prowadzi na stronę ogólną z opisem firmy i blogiem. Użytkownik nie ma cierpliwości zgadywać. Przy 5000 zł każdy procent konwersji ma znaczenie.
Gdy coś nie działa: co sprawdzam w pierwszej kolejności (checklista praktyka)
- Czy konwersje mierzą to, co trzeba? (a nie np. wejście na stronę kontaktu)
- Czy budżet nie ucieka w złe zapytania? (raport wyszukiwanych haseł)
- Czy lokalizacja jest ustawiona na „obecność”, a nie „zainteresowanie”? (to potrafi generować leady spoza obszaru)
- Czy reklamy i landing są spójne? (ta sama usługa, ten sam komunikat, to samo miasto)
- Czy widać różnice między urządzeniami? (czasem desktop „zjada” budżet, a leady są z mobile)
Jeśli masz wrażenie, że konto „jakoś działa”, ale koszt leada jest losowy, a raporty nie trzymają się kupy, bardzo często pomaga porządny audyt konta Google Ads. W audycie zwykle wychodzą rzeczy proste, ale kosztowne: złe cele, źle ustawiona lokalizacja, brak wykluczeń, mieszanie intencji w jednej kampanii.
Przykładowy plan budżetu 5000 zł dla firmy usługowej (wariant bezpieczny)
Załóżmy: lokalna firma usługowa, jeden główny obszar (Wrocław + okolice), celem są telefony i formularze. Proponowany układ:
- 3500 zł – Search non-brand (2 kampanie lub 1 kampania z podziałem na kluczowe grupy usług),
- 400 zł – Search brand,
- 800 zł – test (np. druga usługa albo rozszerzenie na nowy obszar),
- 300 zł – remarketing (tylko jeśli jest ruch i sensowne listy odbiorców).
To jest wariant „czytelny” i łatwy do kontroli. Po 4–6 tygodniach, gdy już widać, skąd przychodzą dobre leady, budżet zaczyna się przesuwać: więcej na to, co dowozi, mniej na to, co tylko ładnie wygląda.
Kiedy 5000 zł to za mało — a kiedy wystarczy?
Wystarczy, jeśli:
- masz dobrze zdefiniowaną usługę i obszar,
- strona szybko konwertuje,
- rynek nie ma ekstremalnie wysokich stawek (albo masz wysoką marżę),
- masz cierpliwość na 1–2 miesiące uczenia i optymalizacji.
Może być za mało, jeśli chcesz jednocześnie promować 5 usług w 3 miastach, a każde kliknięcie kosztuje kilkanaście–kilkadziesiąt złotych. Wtedy trzeba albo zawęzić zakres, albo podnieść budżet, albo włączyć inne kanały (np. SEO) jako wsparcie.
Na koniec: budżet to nie wszystko, ale bez planu budżet boli
5000 zł na Google Ads dla firmy usługowej to budżet, na którym da się zbudować powtarzalny dopływ zapytań — pod warunkiem, że trzymasz dyscyplinę: Search jako fundament, prosta struktura, dobre wykluczenia, sensowny landing i pomiar, który mówi prawdę.
Jeśli interesuje Cię profesjonalne, stałe prowadzenie kampanii Google Ads (z naciskiem na jakość leadów, a nie tylko „wydawanie budżetu”), warto pamiętać o jednej rzeczy: najlepsze wyniki zwykle nie biorą się z jednego triku, tylko z konsekwentnego dopinania detali. A detale w Google Ads potrafią być warte więcej niż dodatkowe 1000 zł budżetu.









