Zobacz, jak jedna dobrze ustawiona kampania Google Ads potrafiła zwiększyć sprzedaż o 87% w zaledwie miesiąc. Prawdziwe case study, które pokazuje, że skuteczna reklama to nie kwestia budżetu, ale strategii.
Najważniejsze wnioski:
-
Dobrze skonfigurowana kampania Google Ads może przynieść duży wzrost sprzedaży nawet przy niewielkim budżecie, jeśli jest oparta na danych i konkretnym celu biznesowym.
-
Kluczem do sukcesu są dane, testy i właściwe dopasowanie komunikatów do intencji użytkownika na każdym etapie ścieżki zakupowej.
-
Często nie potrzeba setek reklam – wystarczy jedna, dobrze zaplanowana kampania, która jest stale optymalizowana na podstawie wyników.
-
Optymalizacja kampanii potrafi obniżyć koszt pozyskania klienta nawet o połowę i uwolnić budżet na dalszy rozwój.
-
Bez poprawnie skonfigurowanej analityki trudno podjąć dobre decyzje – dopiero śledzenie konwersji i zachowań użytkowników pokazuje, co naprawdę działa.
Punkt wyjścia – mała firma z dużym potencjałem
Historia, którą chcemy Ci dziś opowiedzieć, dotyczy właściciela sklepu internetowego sprzedającego akcesoria do wystroju wnętrz.
Firma działała już od kilku lat, miała przyzwoitą ofertę i całkiem spory ruch na stronie. Problem w tym, że sprzedaż od dawna stała w miejscu, a koszty utrzymania sklepu systematycznie rosły.
Właściciel próbował różnych form reklamy – Facebooka, ogłoszeń lokalnych, a nawet drukowanych ulotek. Efekt?
Spory wydatek, niewielki zwrot i wrażenie, że „reklama w internecie nie działa”. Co gorsza, trudno było mu ocenić, które działania faktycznie przynoszą jakiekolwiek rezultaty, bo nie prowadził spójnej analityki.
Zwrócił się więc do nas z prośbą o audyt swojego konta Google Ads. Jak się okazało, kampanie były uruchamiane wcześniej, ale bez spójnej strategii – losowe słowa kluczowe, zbyt szerokie dopasowania, słabe strony docelowe i brak jakiejkolwiek analityki. Konwersje nie były mierzone, więc jedynym punktem odniesienia była liczba kliknięć oraz ogólne wrażenie, że „coś się dzieje”.
W praktyce oznaczało to, że budżet był wydawany, ale nikt nie wiedział, czy zbliża to firmę do celu, jakim była większa liczba zamówień przy akceptowalnym koszcie pozyskania klienta.
Co zrobiliśmy – krok po kroku
Postanowiliśmy zacząć od zera, z jednym prostym, mierzalnym celem: zwiększyć liczbę sprzedaży przy minimalnym budżecie, utrzymując koszt pozyskania klienta na poziomie, który pozwoli firmie skalować się w dłuższej perspektywie.
Cały proces podzieliliśmy na kilka etapów, aby na każdym z nich podejmować decyzje oparte na danych:
-
Audyt i analiza danych – zaczęliśmy od sprawdzenia, skąd przychodzi ruch, które produkty cieszą się największym zainteresowaniem i jakie zapytania wpisują użytkownicy w wyszukiwarce. Przeanalizowaliśmy dotychczasowe kampanie, strony docelowe, komunikaty reklamowe oraz strukturę konta.
Zwracaliśmy szczególną uwagę na:
- zapytania, które generują ruch, ale nie przekładają się na sprzedaż,
- produkty o najwyższej marży i dobrym potencjale wyszukiwań,
- najczęściej porzucane etapy procesu zakupowego (np. koszyk, formularz zamówienia).
Już na tym etapie było jasne, że problemem nie jest brak zainteresowania ofertą, lecz sposób kierowania ruchu i brak spójnej strategii reklamowej.
-
Wybór słów kluczowych – skoncentrowaliśmy się tylko na hasłach, które faktycznie świadczyły o intencji zakupu, np. lampy wiszące do salonu, złote lampy nad stół, nowoczesne kinkiety do sypialni zamiast ogólnych lampy czy oświetlenie.
Wyrzuciliśmy przypadkowe, zbyt ogólne frazy, które generowały kliknięcia, ale nie przekładały się na transakcje. Dodaliśmy też listę wykluczających słów kluczowych (np. darmowe, DIY, jak zrobić), aby ograniczyć ruch osób szukających porad lub inspiracji, a nie gotowych produktów.
Dzięki temu zmniejszyliśmy liczbę niepotrzebnych kliknięć i skupiliśmy się na tych użytkownikach, którzy są najbliżej decyzji zakupowej.
-
Stworzenie nowej kampanii – zamiast wielu chaotycznych kampanii stworzyliśmy jedną, dobrze zaplanowaną kampanię, podzieloną na logiczne grupy reklam. Każda grupa była powiązana z konkretną kategorią produktową, np. lampy wiszące, kinkiety, lampy stołowe.
W każdej grupie umieściliśmy:
- ściśle powiązane słowa kluczowe w dopasowaniach przybliżonych z modyfikatorem, do wyrażenia oraz ścisłych,
- minimum dwie wersje reklamy tekstowej testujące różne nagłówki i wezwania do działania,
- rozszerzenia reklam (linki do podstron, rozszerzenia objaśnień, połączenia telefonicznego, jeśli miało to sens).
Taka struktura pozwoliła nam lepiej dopasować komunikaty do intencji użytkownika i łatwiej optymalizować budżet na poziomie konkretnych grup.
-
Lepsza strona docelowa – sama reklama nie wystarczy, jeśli po kliknięciu użytkownik trafia na stronę, która nie zachęca do zakupu. Wprowadziliśmy więc drobne, ale istotne poprawki UX i CTA („Kup teraz”, „Zamów z darmową dostawą”, „Sprawdź dostępność”), poprawiliśmy widoczność koszyka i informacji o dostawie.
Uporządkowaliśmy również treści produktowe, dodając jasne informacje o:
- czasie realizacji zamówienia,
- możliwościach zwrotu,
- dostępnych wariantach kolorystycznych,
- rzeczywistych zdjęciach produktu w aranżacji wnętrza.
Wszystko po to, by zmniejszyć wątpliwości użytkownika i ułatwić mu podjęcie decyzji.
-
Ustawienie śledzenia konwersji – po raz pierwszy właściciel zobaczył, które kliknięcia faktycznie prowadzą do zakupu. Skonfigurowaliśmy pomiar transakcji oraz kilka mikro-konwersji (np. dodanie produktu do koszyka, przejście do formularza zamówienia), aby dokładniej rozumieć ścieżkę użytkownika.
Wdrożyliśmy również podstawową konfigurację analityki, tak aby dane z kampanii można było zestawiać z zachowaniem użytkowników na stronie. Tego typu prace można wykonać kompleksowo w ramach usługi wdrożenia i konfiguracji Google Analytics, co później znacząco ułatwia podejmowanie decyzji marketingowych.
Cały proces przygotowania nowej struktury kampanii, dopracowania strony docelowej i konfiguracji śledzenia trwał około tygodnia. Budżet testowy? Zaledwie 1500 zł na pierwszy miesiąc – kwota, którą właściciel był w stanie zaakceptować bez dużego ryzyka.
Efekty po 30 dniach
Już po pierwszym tygodniu zauważyliśmy znaczący wzrost jakości ruchu z reklam. Liczba wejść może nie była spektakularnie większa, ale użytkownicy spędzali więcej czasu na stronie, częściej przechodzili do koszyka i rzadziej porzucali proces zakupu.
Najważniejsze przyszło jednak po miesiącu:
-
liczba transakcji wzrosła o 87% w porównaniu z poprzednim okresem, przy porównywalnym całkowitym ruchu na stronie,
-
koszt konwersji spadł z 42 zł do 19 zł, co oznacza, że przy tym samym budżecie można było zdobyć ponad dwukrotnie więcej klientów,
-
przychód z kampanii pokrył cały budżet reklamowy już po 10 dniach, a w pozostałej części miesiąca kampania generowała realny zysk,
-
CTR (czyli współczynnik kliknięć) zwiększył się o ponad 60%, co pokazało, że nowe reklamy lepiej trafiają w potrzeby odbiorców.
Dodatkową korzyścią było to, że właściciel zyskał znacznie lepsze zrozumienie, które grupy produktów naprawdę „ciągną” sprzedaż. Okazało się, że część kategorii, w które inwestował najwięcej energii (sesje zdjęciowe, opisy, promocje), wcale nie generowała największych zysków. Dane z Google Ads i analityki pozwoliły mu przeorganizować priorytety asortymentowe.
Właściciel przyznał, że to pierwszy raz, kiedy reklama w Google zaczęła mu się realnie opłacać. Co ciekawe – kampania działa do dziś, z drobnymi optymalizacjami, a budżet wzrósł trzykrotnie, bo po prostu się zwraca. Przy większym budżecie zachowaliśmy ten sam, akceptowalny poziom kosztu pozyskania klienta, dzięki czemu firma może rosnąć bez nadmiernego ryzyka.
Dlaczego ta kampania zadziałała?
Sekret nie tkwił w dużych wydatkach, tylko w strategicznym podejściu do całego procesu: od wybrania odbiorcy, przez dopasowanie komunikatu, po analizę wyników. Zamiast „puszczać reklamy”, skupiliśmy się na zbudowaniu działającego systemu pozyskiwania klientów.
Oto kluczowe elementy, które przesądziły o sukcesie:
-
Precyzyjne słowa kluczowe – reklamowaliśmy się tylko tam, gdzie użytkownik był gotowy do zakupu lub bardzo blisko tej decyzji. Dzięki temu ograniczyliśmy przypadkowy ruch i zwiększyliśmy udział kliknięć z realnym potencjałem sprzedażowym.
-
Spójność przekazu – reklama, słowo kluczowe i strona docelowa mówiły dokładnie o tym samym. Jeśli użytkownik szukał lampy wiszącej do salonu, to widział tę frazę w reklamie, a po kliknięciu trafiał na kategorię z dopasowanymi produktami, a nie ogólną stronę główną sklepu.
Taka spójność zmniejsza frustrację użytkownika, skraca ścieżkę do zakupu i zwiększa szansę na konwersję.
-
Ustawienie śledzenia konwersji – każde kliknięcie można było ocenić w kontekście realnego wyniku, a nie tylko na podstawie wrażeń. Dzięki temu wiedzieliśmy, które słowa kluczowe, grupy reklam i produkty rzeczywiście sprzedają, a które jedynie „zjadają” budżet.
W praktyce pozwoliło to agresywnie wycinać nieefektywne elementy kampanii i przekierowywać środki tam, gdzie przynoszą najlepszy zwrot.
-
Stała optymalizacja – zamiast uruchomić i zapomnieć, regularnie analizowaliśmy dane i wycinaliśmy to, co nie działało. Co tydzień sprawdzaliśmy raporty wyszukiwanych haseł, dostosowywaliśmy stawki, testowaliśmy nowe reklamy i usprawnialiśmy strony docelowe.
Nawet drobne zmiany – jak przetestowanie innego nagłówka, dodanie informacji o darmowej dostawie czy skrócenie formularza zamówienia – potrafią przynieść mierzalną poprawę wyników.
-
Świadome podejście do budżetu – budżet nie był przypadkową kwotą, lecz inwestycją opartą na konkretnej prognozie. Zdefiniowaliśmy docelowy koszt pozyskania klienta i na tej podstawie ocenialiśmy, czy kampania może zostać skalowana. Dopiero gdy dane potwierdziły opłacalność, budżet został zwiększony.
To pokazuje, że nawet jedna dobrze ustawiona kampania Google Ads potrafi zmienić sytuację firmy – zwłaszcza, jeśli wcześniej wszystko było robione „na oko”. Kluczem jest połączenie strategii, analityki i systematycznej optymalizacji, a nie jednorazowy zryw reklamowy.
Co można z tego wyciągnąć?
Jeśli prowadzisz własny biznes i masz wrażenie, że reklama w Google nie działa – to niekoniecznie problem z samym narzędziem. Bardzo często winna jest chaotyczna struktura konta, źle dobrane słowa kluczowe, brak dopasowania strony docelowej lub po prostu brak rzetelnego pomiaru efektów.
Często wystarczy zmiana podejścia, uporządkowanie struktury kampanii i analiza wyników, żeby nagle zobaczyć zupełnie inne efekty. Zamiast traktować Google Ads jak koszt, warto potraktować je jak skalowalny kanał sprzedaży, nad którym masz pełną kontrolę.
Jeżeli czujesz, że Twoje obecne kampanie nie wykorzystują pełnego potencjału, pierwszym krokiem może być szczegółowy audyt konta Google Ads. Dzięki niemu dowiesz się, gdzie uciekają pieniądze, które elementy wymagają poprawy i jakie zmiany mogą przynieść najszybszy wzrost sprzedaży.
Google Ads to nie magia, ale system, który nagradza precyzję, spójność i konsekwencję. Kiedy wiesz, co mierzysz, rozumiesz intencje użytkownika i regularnie pracujesz nad kampaniami, wyniki są tylko kwestią czasu.
A czasem właśnie jedna dobrze ustawiona kampania potrafi odmienić wszystko – szczególnie w małej lub średniej firmie, dla której każdy dodatkowy klient ma znaczenie. Jeśli chcesz, by Google Ads wreszcie zaczął na siebie zarabiać, zacznij od uporządkowania podstaw, a dopiero potem myśl o skalowaniu budżetu.














